poniedziałek, 23 lipca 2012

Szukając rozwiązań

Było cudownie, spokojnie, wesoło. Piękne słowa, słodki uśmiech, radość. Jest smutek i żal.
Mieliśmy podpisywać umowę przedwstępną. Mieliśmy mieć mieszkanie - NASZE, WYMARZONE. Mieszka w nim obecnie moja babcia, która miała poszukać sobie innego, mniejszego lokum. Babcia jednak ani myśli o wyprowadzce. My z nią mieszkać nie będziemy. Jeśli zgodzimy się na to, żeby z nami została - nawet na jakiś czas - to nigdy się nie wyprowadzi. A babcia choć to babcia, ciężką kobietą jest.
Problem jest wielki, bo ślub mamy za dwa tygodnie, a my nie mamy mieszkania. Kredyt nagli, bo projekt Rodzina na Swoim funkcjonuje tylko do końca roku. Szukam czegoś innego.

Nie chcę panieńskiego. Same kłopoty z tym. Mam imprezę w piątek i On pyta, dlaczego nie zaprosiłam jego sióstr. Bo nie mam z nimi dobrego kontaktu? Bo nie zawsze były fair w stosunku do mnie? Ja nie jestem aspołeczna. To nie moja wina.
Najchętniej usiadłabym z książką w fotelu lub na szczycie góry w Tatrach. Nie ważne jakiej. Choć nie - ważne. Musiałabym być tam sama.

Kocham go. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Mam jednak dość ciężki krzyż do dźwignięcia. Oczywiście, mogłam iść na łatwiznę. Zostawić go, iść przez życie samotnie albo z kimś kogo nie kocham. Zostałam. I będę przy nim trwać. Na dobre i na złe. Razem. Uda się nam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz