poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Potyczki o M-?

Zawsze byłam kiepskim negocjatorem. Jeśli coś mi się podobało, to byłam w stanie zapłacić za to każde pieniądze. I druga rzecz: jestem realistką. Mąż jednak patrzy na pewne sprawy inaczej.
Potyczka o mieszkanie trwa. Ja twierdzę, że zaproponowana cena jest uczciwa i bierzemy od razu. Ślubny patrzy na to inaczej. 5 tysięcy mniej i bierzemy od razu. Ja się boję, że ktoś nam to idealne (no przysięgam - idealne!) mieszkanie sprzątnie sprzed nosa. On twierdzi, że mieszkania tak szybko się nie sprzedają i że jak się Sprzedającą "przetrzyma", to wynegocjujemy satysfakcjonującą cenę. Absurd.
Strasznie się hamuję, aby nie krzyknąć mu w twarz, że zachowuje się jak dziecko. Jego argumenty czasem odbierają mi mowę. Zadziwiają i przerażają.
Ujawnia się przy tym jeszcze jedna moja cecha: maksymalne denerwowanie się na zapas. Przecież do negocjacji tak naprawdę jeszcze nie doszło (jesteśmy tylko po rozmowach wstępnych i ustaleniu kwoty wyjściowej). Przecież Sprzedająca może chcieć się mieszkania pozbyć (płaci za nie czynsz, a mieszkanie stoi puste). Może zlituje się nad młodym, nic nie mającym małżeństwem?
Dlaczego nie potrafię pokusić się o optymizm?

Wiem, co oznacza dla mnie kupno mieszkania - kredyt, opłaty, wydatki. Ale marzę o tym jak cholera. Marzę i śnię.

środa, 15 sierpnia 2012

Worek śledzi

Mąż poszedł do pracy. Jego dłuuuuuugi urlop się skończył. Ja już od poniedziałku oram ku chwale ojczyzny! Po drodze mamy jednak święto i dzisiejszy dzień spędzam w łóżku. Sama. Z potwornym bólem głowy i straszliwymi mdłościami. Coś mnie dopadło. Dzień miałam dobrze zaplanowany, książkę już przygotowaną, a tu proszę. Niespodzianka.

Wiele spraw zaniedbałam, w kilku zaczęłam działać. Ten rok jest tak zwariowany, że mi - zawsze zorganizowanej co do każdej godziny - ciężko cokolwiek zaplanować.

Mąż pyta mnie o moje sny. Mąż wysłany po 2 płaty śledzi, kupuje ich 7 (a dlaczego chcesz te śledzie?, dlaczego masz na nie ochotę?). Mąż całuje mnie na dobranoc, na dzień dobry i w środku dnia. Mąż zdecydował się na TO mieszkanie (choć pewność będę miała, gdy otrzymam klucze do wymarzonego M-?). Mąż kupuje mi lody i zabiera na rower. Mąż nie pojechał do swojej mamy trzeci dzień z rzędu. Został z żoną.

Żona doszła do wniosku, że ma najwspanialszego męża na świecie.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Trzecia i cała ferajna

Mąż to jedno, a jego rodzina to drugie. Jego rodzinny dom wypełniony jest kłótnią, żalem i złością. Brakuje w nim spokoju i miłości. Te stany znam ja. Moich a jego rodzice to dwa różne światy. Niebo a ziemia. Nic nie pasuje. Nic nie jest wspólne. Ale my się pokochaliśmy. Teraz my tworzymy rodzinę. Jesteśmy gdzieś w środku. Mieszkamy u moich rodziców. To rozwiązanie tymczasowe. Ukochany opuścił rodzinny dom. Mieszka ponad 30 km od niego. Ale!

No właśnie - ALE! Jego mama od zawsze była z nim bardzo związana. Jak chyba z każdym dzieckiem (a łącznie ma ich siedmioro). Niemniej to mój mąż - mam wrażenie - jest jej oczkiem w głowie. I tu mamy kłopot.
W jego rodzinnym domu w ostatnim czasie wojna. Burzliwa i - jestem tego pewna - pociągnie za sobą ofiary. I ukochany "wisi" na telefonie. Zastanawia się, duma, planuje, szykuje pomoc. Wczoraj - a jakże - ruszył w kierunku swego rodzinnego gniazda. I dzisiaj też ruszył. Jak jutro choćby o takiej wyprawie wspomni, to chyba ja ruszę. Na niego.
Nie chcę go od rodziny odgradzać. Jest ona duża, a że bardzo toksyczna, to co ja mogę. On jest najlepszy z nich. Zawsze będzie im pomagał, choć od nich na pomoc nie ma co liczyć. I tu rodzi się problem. Ja to widzę, on nie.

Walczę ze sobą. Ważę każde słowo. Lód jest jednak cienki. Czuję, że pęka.

niedziela, 12 sierpnia 2012

Barwiona rzeczywistość

Wracam na blog jako żona. Szczęśliwa. Polecam ten stan każdemu. :-)
Ślub był cudowny. Zachwyt Pana Młodego szczery, a emocje wyciskające łzy z naszych oczu - prawdziwe. Wesele huczne i zgodne, mimo wielkich obaw. Udało się. Najważniejsze jednak, że jesteśmy jednością. Na zawsze.

Wróciliśmy z gór. Było cudownie. Ogromny wysiłek i moc wrażeń. Z każdym krokiem podziwialiśmy piękno Tatr. Byliśmy bliżej nieba. W każdym tego wyrażenia znaczeniu.

Uczę się być żoną. To wcale nie jest proste zadanie. Za każdym razem, gdy chcę czegoś ZARAZ, powtarzam sobie, że miłość jest CIERPLIWA. Wierzę, że uda mi się stworzyć radosny dom.

Czekamy na kupno mieszkania. Kredyt dostaniemy, mieszkanie teoretycznie też jest wybrane. Jest jednak trochę drogie. Wielką niewiadomą jest czas przeprowadzki. Czekam na nią. Czekamy wspólnie.


Wkraczamy w szarą rzeczywistość, którą zabarwimy miłością.

piątek, 3 sierpnia 2012

Szczęście

Jestem niesamowicie szczęśliwa. Naprawdę czuję wyjątkowość tego dnia. On już jutro. Z czystym sercem zaczynam nowe życie. Zapewne jeszcze zapłaczę, przeklnę, ale zrobię wszystko, aby tych momentów było jak najmniej.