czwartek, 23 maja 2013

9 miesięcy lęku

Zbliża się Dzień Matki. To w tym roku również moje święto. Z tej okazji chcę napisać do mojej mamy list, taki szczególny. O tym może później.
Moja mama na wieść o mojej ciąży ucieszyła się. Była zdziwiona, że 'tak szybko', ale była szczęśliwa. I pełna lęku. Bała się i starała się podchodzić do mojego stanu 'na zimno'. Nigdy nie dotknęła mojego brzucha. Rozmawiała ze mną o ciąży, o samopoczuciu. Była, ale zawsze na dystans. Gdy zaczęły się moje problemy z ciążą, a lekarze orzekli, że Janek jest zbyt mały, moja mama była ze mną. Nieustannie. Nie było dnia, żeby nie zadzwoniła czy nie odwiedziła mnie w szpitalu. Dzwoniła po każdym obchodzie. Gotowała mi moje ulubione potrawy i przywoziła je w pojemniczkach. Gdy byłam w domu i wiedziała, że mój mąż idzie na cały dzień do pracy, to prosiła go, aby przywiózł mnie do niej. Dokładnie wiedziała, kiedy mam wizytę u ginekologa i zawsze czekała na wieści. Ale nigdy - powtarzam się - nie dotknęła mojego brzucha. Gdy zadzwoniłam do niej, że moje ciśnienie rośnie, ona powiedziała tylko, że zaraz będzie. Od koleżanki z sali dowiedziałam się, że wbiegła na patologię cała się trzęsąc. Nie wiedziała, że za chwilę pierwszy raz zobaczy swojego wnuka. I do nikogo nie zadzwoniła. Janek urodził się o 18.51, a mama z moim mężem niemal od początku byli z nim. Telefon do ręki mama wzięła dopiero o 19.30, aby zadzwonić do najbliższych. I później dopiero wyjaśniła mi, dlaczego. Otóż w mojej rodzinie 18 lat temu narodził się Wojtuś, syn mojej najbliższej cioci. Gdy to się stało, moi rodzice byli u babci tego chłopca (a mamy mojego taty). Babcia była bardzo szczęśliwa, gdy dotarła do niej ta wiadomość. Wzięła telefon i dzwoniła do rodziny, obwieszczając dobrą nowinę. Za chwilę zadzwonił ojciec Wojtusia, że mały jest w krytycznym stanie. Ma przetokę wielkości piąstki i lekarze nie są w stanie go uratować. Chłopiec zmarł. I moi rodzice widzieli w jednej minucie ogromną radość, a w drugiej - rozpacz. I moja mama całą moją ciążę o tym pamiętała. Tak strasznie się bała. A ja zastanawiałam się, jaką ona będzie babcią. Myślałam, że Janek nie jest dla niej ważny. A chodziło o strach. Dość paraliżujący, muszę przyznać. 
Teraz moja mama szaleje za Jankiem. Podobnie jak mój tata. Najchętniej chyba nie wypuszczaliby go z ramion. Tulą go i szepczą czułe słówka. Bez najmniejszych problemów pomagają mi, gdy potrzebuję np. jechać do lekarza, a mąż jest w pracy. Janek ma szczęście. Ja też. Bajka.

3 komentarze:

  1. Smutna i piękna historia....
    Dobrze, że masz blisko takich Rodziców!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. pięknie napisane. Też ci zazdroszczę, że masz blisko pomocnych rodziców.

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie jest mieć taką mamę.
    ale jeszcze fajnie jest być taką mamą.
    i tego Wam życzę:)

    OdpowiedzUsuń