piątek, 15 lutego 2013

Zaufanie do Niego

Wychodzimy z założenia, że Walentynki powinno się obchodzić każdego dnia. Każdego dnia bowiem należy okazywać sobie miłość. Tandetne serduszka, pluszowe misie itp. nigdy mnie nie interesowały. I mój mąż to wie. Wczoraj jednak mnie zaskoczył. Przyniósł mi bukiet piętnastu tulipanów (kocham te kwiaty!) i Raffaello (mmmmm... pycha!). I powiedział, że zrobił to, bo po pierwsze, wie co lubię, a po drugie - pierwszy raz obchodzimy te Walentynki jako małżeństwo. I choć kolację stanowiły ziemniaki i kotlet, a nie wykwintne danie w restauracji, nigdy bym tego nie zamieniła. 

***

Gdy w mojej rodzinie rodzi się dziecko, niemal zawsze w najbliższym temu wydarzeniu czasie umiera ktoś bliski. To straszne, ale naprawdę tak się u nas dzieje. I niestety - moje dziecko również potwierdzi tę zasadę. Moja babcia zachorowała. I nie ma dla niej ratunku. Nowotwór zaatakował z wielką siłą. Rak płuc, który rozprzestrzenia się niezwykle szybko, nie daje babci szans. Lekarze też rozłożyli ręce. W ciągu dwóch tygodni stała się ona osobą zupełnie inną. A pół roku temu tańczyła na moim weselu. 

Mieszka po sąsiedzku, ale bałam się ją odwiedzić. Pamiętam jej śmiech, jej elegancję. I teraz miałam się zmierzyć z czymś zupełnie innym. Zrobiłam to jednak i nie żałuję. Widziałam tę radość, kiedy z nią rozmawiałam. Nieustannie pytała o mojego męża, którego szczerze polubiła. I wybierzemy się do niej razem w niedzielę lub poniedziałek. Z nowymi zdjęciami Janka. Proszę Boga, żeby, jeśli taka jest Jego wola, pozwolił jej wziąć swojego pierwszego prawnuka na ręce. Prawnuka, który imię nosić będzie po jej mężu. Proszę, aby spojrzała mu w oczy, złapała za rączki i przytuliła. Tak jak nas kiedyś. 

Babcia nie wie, że jej stan jest tak poważny. Lekarz zalecił, aby jej tego nie mówić. Ma opiekę, otaczają ją sami bliscy. I jest spokojna. Gdyby znała całą prawdę, poddałaby się. 
Ja też prawdy nie znałam. O tym, że babcia jest w szpitalu dowiedziałam się przypadkiem! Rodzice i brat oszczędzali mi wszystkiego. Zapomnieli jednak o jednym - dobrych kilkanaście miesięcy pracowałam na portalu medycznym. Tematykę onkologiczną poznałam. Podręcznik Kordka znam i przeczytałam go niemal w całości. Wczoraj wybrałam się do cioci, która na moją prośbę powiedziała mi wszystko. I jestem spokojniejsza, choć prawda jest okrutna. Wiem jednak, co nas czeka. I pozostaje mi zaufać. On wie, co robi.

3 komentarze:

  1. Przeczytałam Twoją wiadomość już rano. Musiałam chwilę pomyśleć, co napisać.
    Bardzo bym chciała tak jak Ty, by Babcia doczekała narodzin Janka. Jak będzie, nie wiemy.
    Ale wierzę głęboko, że Babcia będzie się swoim Prawnusiem opiekować zarówno w tej obecnej pielgrzymce przez życie... jeśli dane będzie Jej zdążyć. A potem to już z tej drugiej strony... dzięki prawdzie świętych obcowania.
    Głębokiej ufności życzę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakkolwiek byśmy nie uciekali, zawsze przyjdzie nam się zmierzyć ze śmiercią - być może właśnie najpierw naszych bliskich, a ostatecznie i naszą własną.
    Życzę Ci, by wiara, że ten trudny moment jest przejściem ku lepszemu dodała Ci sił.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi przykro z powodu stanu Twojej babci i trzymam kciuki, żeby udało się jej spotkać z Jankiem.
    Mojej babci się to niestety nie udało, odeszła tego dnia kiedy urodziła się Bułka.

    OdpowiedzUsuń