czwartek, 11 października 2012

NFZ contra gabinet prywatny

Każdy dzień umyka. Wygląda tak samo: praca, jeśli starczy sił - nauka, spanie, sprawy domowe, sen. Kładę się do łóżka o 21.30 i zasypiam niemal od razu! Dziś jednak nie o tym. Dziś na tapecie lekarz. Ginekolog. Opiekun mojej ciąży.
Wiadomo, wybór tego jedynego jest bardzo trudny. Ja wybrałam. Pani ginekolog ma znakomite opinie, jest miła, kompetentna, odpowiada na wszystkie moje pytania i praktykuje w szpitalu, w którym chcę rodzić. Tylko mam pewien dylemat: płacić jej za opiekę czy może chodzić na NFZ?
Nie wiem, co robić. Na pierwszej wizycie byliśmy prywatnie. Zapłaciliśmy 150zł. Każda kolejna wizyta 120zł. Dostałam skierowanie na badania, które musiałam wykonać prywatnie (koszt: 120zł). Trochę dużo. Ta pani przyjmuje też na NFZ w bardzo dobrej (w jednej z najlepiej wyposażonych klinik) w naszym mieście. Oczekiwanie na wizytę jest bardzo długie. Gdy zadzwoniłam tam (zaraz po wykonaniu testu), pani w recepcji powiedziała, że do końca roku nie mam szans na wizytę. Nie pomógł argument, że jestem w ciąży. Ale, ale! Pani spojrzała w kalendarz i orzekła, że ma jedno wolne miejsce. Na 15 października (9 tydzień). Dobra. Biorę. I zapisałam się.
Pojawiły się jednak pewne okoliczności, które mnie - panikarę - skłoniły to zatelefonowania do pani doktor i umówienia się prywatnie. Bolał mnie czasem brzuch, miałam skurcze, no i chcieliśmy się dowiedzieć, czy aby na pewno będziemy rodzicami. I czy serduszko podjęło pracę. 
Wszystko było w porządku. Serduszko biło cudownie szybko, a skurcze to podobno rzecz normalna (macica się powiększa). I zapłaciłam. I zapisałam się na kolejną, prywatną wizytę. 
I co ja mam teraz zrobić? Chodzić do pani doktor prywatnie czy może na NFZ? Kobiety, które o to pytam, mają zdania podzielone. I to skrajnie. Jedne: oczywiście, że prywatnie. Lepiej! Drugie: po co płacić, skoro można chodzić na NFZ! Za dużo masz pieniędzy?
I weź tu zdecyduj, kobieto ciężarna.

4 komentarze:

  1. Ja bym poszła na NFZ i poszłabym 15.10 jak jesteś zapisana, by nikt nie wyrzucił Cię z kolejki. Myślę, że zrozumie.
    Ja się zapisałam na 17.10. i też idę na NFZ, choć kusiło mnie pójść prywatnie do mojej starej Pani Doktor, która przyjmuje tylko prywatnie. W ogóle to zamierzam jak najmniej chodzić dolekarza, tylko tyle co konieczne :)
    No ale ja to dziwna jestem ;)
    pozdrawima serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. hej, ciekawy blog:) moje doświadczenia są takie, iż zdecydowałam się na prywatnego lekarza dodatkowo zastępcę ordynatora szpitala w którym rodziłam,miałam nadzieje, że będę miała z tego tytułu jakieś przywileje tzn. będę traktowana po ludzku bo w dzisiejszych czasach nawet to staje się przywilejem:/ Jednak z perspektywy czasu uważam, że dobry ginekolog nie musi być koniecznie odpłatny, poza tym Ci ginekolodzy którzy są już tak oblegani wg mojej opinii najczęściej korzystają z dobrej reputacji niż faktycznie tacy są; a Ci mniej znani mogą być lepsi bo się bardziej starają wyrobić dobrą opinię :) takie moje skromne zdanie:) Zapraszam do siebie:)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie mam tego dylematu, bo moja lekarka przyjmuje tylko prywatnie... aczkolwiek powiem Ci, że w drugiej ciąży wahałam się nad zmianą lekarza, tylko dlatego, aby nie płacić za coś, za co płacić nie powinnam, bo w końcu składki na coś są... no ale zaufanie do lekarza wygrało...
    jeśli miałabym jednak okazję chodzić do tej samej lekarki na nfz - na pewno bym spróbowała, chociażby po to, aby się przekonać czy wizyty wyglądają podobnie, czy dostęp do lekarki jest taki sam, czy jakoś się różni itp

    OdpowiedzUsuń
  4. Problem rozwiązał się sam. Pani doktor całkowicie zrezygnowała z wizyt na NFZ. Szkoda, ale tak jak Cicha piszesz - zdecydowaliśmy, że mamy zaufanie do tej Pani doktor. Nie zrezygnujemy z niej. Na wizycie na NFZ była bardzo pomocna, poświęciła mi dużo czasu, skierowała na jedne z droższych badań w ciąży (na kasę chorych). Niemniej teraz zmuszeni jesteśmy płacić.
    Dziękuję dziewczyny za wszystkie rady ;-)

    OdpowiedzUsuń