poniedziałek, 14 października 2013

Konsultuj!

Chciałam usunąć bloga. Tak wiele w moim życiu się dzieje, że brakuje mi czasu na pisanie o sobie i swoim życiu. Nie mogę jednak tego zrobić. Nie wiem nawet, co mną kieruje. Może daję sobie kolejną szansę? Kto wie... Próbuję więc!

U Janka 'na oko' stwierdzono alergię na mleko krowie. Piszę 'na oko', bo testów żadnych nie było. A takie są i robi się je nawet u tak małych dzieci (i nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej!). Mały miał zmiany na skórze (i nadal są, ale mniejsze), pojawiały się nitki krwi w kupce (co mówiłam trzem lekarzom i każdy powiedział to samo: objaw alergii - nie martwić się). Dodam ponadto, że Janek miał wykonywane USG brzuszka, więc patologie zostały wykluczone. Lekarze kazali mi być na diecie (ścisłej, z pełną kontrolą składów), co też uczyniłam. Po dwóch tygodniach zalecono powrót do normalnej diety. I jem wszystko. Na chwilę obecną jest dobrze.
Po wielu prośbach, próbach sił i zdań udało się - dostaliśmy skierowanie do alergologa. Idziemy na wizytę 31 października. Dlaczego tak mi zależało? Ja jestem 'dziecięcym alergikiem'. Byłam uczulona na mleko krowie, cytrusy, kurz, sierść, pierze. To wszystko ujawniało się w różnym wieku. Podobnie u mojego brata. Mimo pewnych anomalii, z czasem stykałam się ze zwierzętami (nic!), jadłam czekoladę, słodycze, ciasta domowej roboty, w których zawierało się mleko i jaja (nic!), sprzątałam (nic!), u babci spałam pod kołdrą z pierzem, bo innej nie miała (nic!), jadłam pomarańcze (nic!). Wszystko ustawało lub uodporniałam się. A skóra jak była chora, tak była. Cierpiałam w szkole (dzieci w podstawówce widzą wszystko), byłam w sanatorium, smarowałam się mazidłami, które dość mocno naruszały domowy budżet. A wszystko to jesienią i zimą, a więc w czasie, gdy kaloryfery pracują, a ubrań nosi się sporo. I nadal w tych porach roku jest mi źle - skóra ciągnie się i łuszczy. Może i moje dziecko (co dwóch lekarzy poparło) ma to samo? Może to żadna alergia, a jedynie przejściowa nietolerancja? Kto wie!? Nie będę się jednak katowała dietami, opóźniałą wprowadzanie stałych posiłków u dziecka, które robi oczy kota ze Shreka za każdym razem gdy widzi, jak ktoś je. Sprawdzę i wówczas podejmę odpowiednie działania. Na tę chwilę radzimy sobie całkiem nieźle.

2 komentarze:

  1. Niestety, przy takim NFZcie, trzeba samemu być trochę lekarzem i walczyć o swoje

    OdpowiedzUsuń
  2. Bloga nie usuwaj!
    Eh... To Twoje AZS o którym pisałaś u mnie? (po tym jak na oko stwierdzono u Błażeja tą chorobę)...

    OdpowiedzUsuń