Tak dawno nas tu nie było. Tyle spraw, tyle myśli.
Nasza Kruszynka rośnie. W piątek (32 tc wg mojego ginekologa) ważył 1500 gramów, a jego brzuszek zwiększył swoją objętość. Nie jest już asymetryczny. I ja zwiększyłam swoją masę (w ciągu miesiąca przybrałam 4 kg, z czego 0,5 kg należało do mojego syna ;-)). Swoimi gabarytami się jednak nie martwię.
Szyjka się uspokoiła. Luteina pomaga jej wytrzymać, bo według mojej ginekolog - 'specyficzna ona jest' (a synek ma tendencje do napierania).
Do leków (z wyłączeniem Aspiryny*, której nie biorę, bo - jak mówi moja ginekolog - jej działanie w przypadku ciężarnych nie jest udowodnione) dołączył Dopegyt w dawce minimalnej (2 x 0,5 tabletki). oraz żelazo (anemia). Ciśnienie ponownie miałam wysokie, choć, co dziwne, w szpitalach czy przychodniach mam książkowe. Tylko ginekolog tak na mnie działa (i domowy aparat).
W domu remont. Mąż przygotowuje pokoik dla Janka. Cięgnie się to już trzeci tydzień. W domu bałagan, kurz i 'rozpierducha'. A ja nic nie mogę z tym zrobić, bo nie mogę (leż! siedź! przewróć się na lewy boczek!) i nie ma to też sensu. Co zetrę kurz,to zaraz ponownie się on pojawia. Mam już serdecznie dość tego bałaganu! Włączył mi się syndrom wicia gniazda. Marzę o układaniu ubranek dla Janka, praniu ich i prasowaniu. Nawet o sprzątaniu (takim konstruktywnym) marzę...
Kompletowanie wyprawki skończone. Brakuje jedynie wózka, po który pojedziemy sama nie wiem kiedy. Może zaraz po świętach?
Kompletowanie wyprawki skończone. Brakuje jedynie wózka, po który pojedziemy sama nie wiem kiedy. Może zaraz po świętach?
Dziękuję za dobre słowa i wsparcie. Mam nadzieję częściej tu teraz zaglądać.
*Lek ten zapisał mi lekarz ze szpitala, w którym leżałam. Już w placówce, kiedy mi go podawano, z nos intensywnie leciała mi krew, co położne wiązały właśnie z tym lekiem. Po wyjściu naczytałam się (zły internet!!!) i przestraszyłam, zadzwoniłam więc do mojej ginekolog. Ta odradziła mi branie Aspiryny. Zaufałam jej, komu bowiem mam ufać jak nie jej? I nie żałuję. Jestem spokojniejsza.
Nawet nie wiesz jak mnie uspokoiłaś... czasem martwiłam się, że nie czuję już tak intensywnie kopniaków. W dodatku zdarza mi się słyszeć jak to mamy były kopane po żebrach...a u mnie nic. Ale fajnie, że nie jestem sama :)
OdpowiedzUsuńMoże nasze dzieci oszczędzają nam bicia po żebrach ;-)
UsuńTrzymam kciuki żeby wszystko było dobrze, już niedługo doczekasz się swojego brzdąca:)
OdpowiedzUsuńA w swoim życiu jeszcze dosyć się nasprzątasz,napierzesz i naprasujesz, szczególnie jak się maluch pojawi, więc spróbuj cieszyć się teraz odpoczywaniem;)
Próbuję, ale to silniejsze ode mnie. Zawsze miałam problem z odpoczywaniem. ;-(
Usuńdobrze, że jesteś, bo już się bałam...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To miłe. Dziękuję. ;-)
UsuńZaglądaj częściej, jeśli tylko siły pozwolą, bo wyglądamy :)
OdpowiedzUsuńZdrówka dla Was, dużo spokoju i siły :)
Dziękuję i obiecuję regularność. ;-)
UsuńŁadnie :)wyprawka gotowa :)
OdpowiedzUsuńMnie to jeszcze nie bierze,po Świętach się za to wezmę :)
Trzymajcie się :*
Wyprawka gotowa, ale nieposegregowana. Wszystko schowane w opakowaniach do jednej szafy. Czas się za to zabrać ;-)
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńTrzymamy kciuki za Ciebie i Maleństwo.
Widzę, że różni nas niewiele czasu. Ja aktualnie jestem w 30 tc.
Pozdrawiam cieplutko i zapraszam Alina:
http://alinadobrawa.blogspot.com/
Będę odwiedzać ;-)
Usuńjak dobrze ze wszystko ok ;]
OdpowiedzUsuńtzn. dobre wieści są, zdrowo się trzymajcie w duopaku, a Janek niech się jeszcze nie spieszy.
OdpowiedzUsuńMa jeszcze miesiąc i wówczas uznamy go za gotowego do życia po tej stronie brzucha. ;-)
Usuń