czwartek, 4 października 2012

Praca nie zając...

Zawsze byłam dzielnym pracownikiem. Miałam na głowie milion spraw, a i tak się jakoś z nich wywiązywałam. Nie usłyszałam nigdy, że ktoś jest mną rozczarowany czy zły, bo czegoś tam nie zrobiłam. Chora czy zdrowa chodziłam do pracy, na uczelnię i robiłam co do mnie należy - KU CHWALE. Tylko - pytam - ku czyjej chwale? A może pochwale? Nie, pochwał to ja też mało słyszałam. Ale za to dorobiłam się nerwicy, depresji i panicznego lęku. Ale dziś nie o tym.
Rano wstałam i ... padłam. Karuzela za darmo. Pod eskortą męża udałam się do łazienki. Wróciłam z niej, położyłam się,a tu nadal kręci. I kręci, kręci. Poszłam dalej spać, wszak budzik miał zadzwonić dopiero za godzinę. I zadzwonił. A tam nadal karuzela. Ale nic - twardo wstaję. Zaliczyłam uderzenie o szafkę, ścianę i drzwi od łazienki. No nie widziałam ich. Ubrałam się z trudem. I przyszedł czas na śniadanko. Patrzę na nie i patrzę, i... Ścigam się z idącymi wprost "pod górkę" - za przeproszeniem - wymiotami. I biegiem do toalety. Po jakimś czasie udało mi się dotrzeć do pracy (nie, nie pomyślałam nawet o zwolnieniu czy choćby o urlopie). O 9.00 jednak było mi nadal źle. Bardzo. I poszłam do szefa poprosić go - uwaga! - o urlop wypoczynkowy ;-). Na wypoczynek się nie zgodził. Wysłał mnie za to do lekarza. Ja w ryk. No bo co ja teraz zrobię? Jak przyniosę mu zwolnienie, to dowie się, że jestem w ciąży. Będę musiała mu powiedzieć. A ja nie chcę mu powiedzieć. Boję się. I już. 
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nic mi nie może zrobić. Prawo jest po mojej stronie. Chroni mnie od pierwszego dnia. Oczywiście ja tego pojąć nie mogę. I choć zadzwoniłam nawet do PIP, to nic mnie to nie uspokoiło. Głupota? Wielka!
Skończyło się na tym, że mam zwolnienie na dwa dni (tyle tylko chciałam). Mam odpocząć. I nie denerwować się. I żyć spokojnie. I co ciekawe: na zwolnieniu nie mam magicznej literki "B", gdyż ginekolog nie założył mi jeszcze karty ciąży ;-) I wszystko jakoś się ułoży. 

1 komentarz:

  1. mnie tez praca kocha, ja ją tez lubię i sprawia mi satysfakcję. Nikt i tak za bardzo jej nie docenia, ale to zrobią jak się dowiedzą, że jestem w ciąży.
    Nie boję się, bo dziecko jest ważniejsze zwłaszcza na tym etapie początkowym gdzie wszystko się kształtuje i najmniej mu potrzebne są moje nerwy.
    Będę pracować jak się będę dobrze czuła, jak nie to będę w domu (o czym marzę od wieków wieków) ;)

    Nie bój się, dzieciątko jest ważniejsze i Ciebie potrzebuje własnei teraz.
    uściski

    OdpowiedzUsuń