sobota, 8 czerwca 2013

Godzina wolnych rąk

Już prawie 10 miesięcy jesteśmy właścicielami mieszkania. Kiedy się wprowadzaliśmy, byłam w trzecim miesiącu ciąży. Gospodarowanie wówczas jakoś mi szło, ale baz pasji. Syndrom wicia gniazda - miałam, owszem, ale pod koniec ciąży, gdy w domu trwał remont i był ogromny bałagan. Latałam wówczas ze ścierką i sprzątałam, mimo iż za chwilę na meblach były tony kurzu. Potem był szpital i wszystko zrobiła za mnie moja mama. A teraz gospodaruję pełną parą! Mam dziecko i chyba dla niego chcę stworzyć prawdziwy dom. Staram się o dobrą atmosferę, gotuję (ekstremalnie czasem ;-)), sprzątam. Robię to, co robi każda gospodyni domowa, ale - uwaga! - sprawia mi to przyjemność.
Czy to możliwe, że człowiek nabiera siły w czasie robienia porządków? Wczoraj dla przykładu: Janek przechodził chyba skok rozwojowy, cały dzień spędzając ze mną, wisząc "na cycu" i płacząc. Uspokajał się dopiero, gdy go przytulałam. Ranny spacer wyszedł nam super, a wieczorny - koszmar. Wróciłam z niego po 10 minutach, gdyż całe osiedle słyszało jak donośny głos ma moje dziecko. Jankowi w końcu udało się jednak zasnąć w łóżeczku, dając mi godzinę "wolnych rąk". I co zrobiłam? Wysprzątałam łazienkę ;-). I poczułam się lepiej, po całym męczącym dniu. Ot, tyle człowiekowi do szczęścia potrzeba.

Teraz zaczynam rozglądać się za kwiatami. Brakuje mi ich w domu. Przyznam, że nie mam ręki do roślin doniczkowych, ale może coś uda się wyhodować ;-) Znacie jakieś mało wymagające kwiatki (z pominięciem kaktusów)?

2 komentarze:

  1. Mam tak samo! Dzisiaj dla relaksu wyszorowałam kuchnię:)
    Z kwiatkami to jest tak: kupuje się ze cztery tanie różnych gatunków, stawia się na parapecie i czeka, które przetrwają w warunkach Twojego mieszkania i przy Twoich zwyczajach pielęgnacyjnych. Jak zginie to trudno, kupuje się inny. Selekcja naturalna.

    OdpowiedzUsuń
  2. mało wymagająca jest zamia (byle jej nie podlewać zbytnio)

    OdpowiedzUsuń