poniedziałek, 25 lutego 2013

Depresja - jak żyć?

W sobotę obchodziliśmy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. I tu nastąpi wielkie 'tadam': znam to uczucie, gdy nie masz siły wstać z łóżka, wiem, co oznacza niemoc i lenistwo wywołane nie tyle słabym charakterem, ile niemożnością zrobienia czegokolwiek. Ból, nie tylko fizyczny, rozsadza ciało, powoduje złe myśli i ciągnie ku złemu. 

Zaczęło się już dawno: doskonałe oceny, wielkie wyobrażenie o mojej zorganizowanej pracy i doskonałym związku. A mnie paraliżowało na myśl o braku pieniędzy, uznania (?), nie czułam się bezpieczna. Paraliżował mnie szef-kierownik, Nadredaktor, wielki prof. D. i wielu innych. Nic już nie potrafiłam zrobić sama bez ponurych myśli. A mój A.? Wytrzymywał. A miał co: ataki agresji zarówno w stosunku do niego, jak i samej siebie, okropne słowa, wrzask i krzyk, irracjonalne zachowania. Dał radę, choć sam nie miał łatwo. Pomiędzy kłótniami pojawiały się słowa: 'psycholog', 'psychiatra'. Po jednej z awantur, gdy z oczu mojego ukochanego płynęły łzy, przełamałam się. Nadal będąc w szoku umówiłam się na wizytę z psychologiem. Ten skierował mnie do psychiatry. Dwie panie zajmują się mną do dziś (z psychiatrą co prawda nie miałam kontaktu od dłuższego czasu, gdyż już w czerwcu odstawiłam tabletki). Z psychologiem radzimy sobie, choć wizyty są coraz rzadsze. I niestety to czuję. Znowu zauważyłam, że lenistwo to nie tylko wynik ciąży, ale i niemocy. Podobnie się zaczyna. I awantura wybuchła z mojej winy, i złość się zaczęła. Agresji na szczęście nie ma, ale i tak widzę, że coś się dzieje. Tylko sytuacja jest inna: teraz noszę pod sercem nasz Skarb, jesteśmy rodziną, o którą muszę dbać. Nie mam co prawda siły i wiele spraw się piętrzy, ale wiem, że mam dla kogo walczyć. Mój Mąż to dobry człowiek. Nasze dziecko to nasza wyczekiwana Gwiazdeczka. Boję się o niego (aż za bardzo). Drżę, bo nie wiem, co będzie. Obawiam się, jak sobie poradzę. Muszę jednak wziąć się w garść. Dla nich.
Wspominam o sobie, gdyż wiem, jak trudno dziś przełamać pewne tabu. Psychiatra brzmi groźnie. Boimy się go, a tak naprawdę bez niego nie możemy sami sobie pomóc. Ciężka depresja to stan niebezpieczny dla nas i naszego otoczenia. Można zrobić krzywdę sobie i najbliższym. To choroba! Poważna choroba. Niestety, wielu z nas nie dostrzega jej w sobie czy u swoich bliskich. A czasem wystarczy krótka rozmowa z kimś obcym, ze specjalistą, aby zorientować się, że coś jest nie tak. Proszę, zwróćcie na to uwagę. Ja przez chorobę straciłam wiele. I nie życzę nikomu tak długiej walki o samego siebie. 

czwartek, 21 lutego 2013

Nigdy

Dzisiaj usłyszałam rzeczy, które nigdy nie powinny zabrzmieć:
"To Pani przedłuży życie może o miesiąc. To nie ma sensu."
"Musi Pani wiedzieć, że tak zaawansowane zmiany nie cofną się. Nigdy."
"Wypadną Pani włosy. Wszystkie."
"Nie wiem, dlaczego lekarz kierujący, nawiasem mówiąc mój kolega, Panią tu skierował. W mojej opinii Pani się nie kwalifikuje."

Nigdy, na absolutnie żadnym egzaminie, moje ręce nie były tak mokre. Nigdy nie miałam tak ogromnego pragnienia ucieczki. Nigdy nie miałam takiej paniki w oczach. Nigdy bym nie pomyślała, że mam w sobie tyle siły, aby wybuchnąć płaczem dopiero z chwilą przekręcenia zamku w drzwiach mojego domu.

wtorek, 19 lutego 2013

Bryka marzeń

Ilość spraw do zrobienia/ załatwienia mnie przeraża. A ja wszystko odkładam "na jutro", które też okazuje się czasem nieodpowiednim. I tak mija mi czas ciąży. 
W piątek i sobotę najedliśmy się dużo strachu. Bolał mnie brzuch, a z jakiego powodu - tego nie wiedziałam. Okazało się, że prawdopodobnie winne są moje jelita, bo wymuszone wizyty w toalecie przynosiły ulgę. Sobotnie popołudnie i wieczór dodatkowo spędziliśmy na uroczystości z okazji 50. rocznicy ślubu. Ksiądz udzielił dyspensy, więc były i tańce, i alkohol, i suto zastawione stoły. Dla mnie była to jedynie okazja do tego, aby posiedzieć z najbliższymi i zjeść. Dobrze zjeść. Denerwowałam się jednak, gdyż przed toaletą, do której chodziłam bardzo często, urządzono sobie palarnię. Wkurzało mnie, że lokal jest tak duży, a brakuje w nim miejsca do swobodnego zapalenia papierosa. Ja rozumiem - nałóg to nałóg, ale smród był nie do wytrzymania! I z tego też (według ginekologa) brzuch ponownie mnie rozbolał. 
Wczoraj byliśmy z wizytą u naszego lekarza. Szyjka ma prawie 4 cm, więc jest dobrze. Ból brzucha mam niwelować no-spą. Ciśnienie mierzyć dwa razy dziennie. A Janek? Ułożył się już główką w dół i waży 1022 g. Delikatnie się przesuwa, ale i gwałtownie uderza w żebra. 
A do nas dotarło, że czas biegnie tak szybko, że chyba czas przyspieszyć z wyprawką. Pojechaliśmy zatem do ogromnego sklepu z artykułami dziecięcymi i znaleźliśmy wózek dla nas idealny. Koszt nowej "bryki" (2w1) to niewiele ponad 1.200zł. Szukam teraz identycznego modelu, ale używanego. Niemniej bierzemy pod uwagę zakup nowego wózka. Czas jednak pokaże, jaką decyzję podejmiemy. 
Zdecydowaliśmy również, że fotelik kupimy osobno. Zwrócimy uwagę na testy i tu cena nie gra roli. Bezpieczeństwo dziecka w samochodzie czasem jest tylko pozorne.

JEDO - BARTATINA <font color=blue><b>2012</b></font> + fotelik BERBERO - kolor 244 - 1szt.
http://www.swiatwozkow.pl/jedo-bartatina-font-colorblueb2012bfont-fotelik-berbero-kolor-244-1szt-p-4901.html?osCsid=62c05e7005b298d9094cd81439d941b5





piątek, 15 lutego 2013

Zaufanie do Niego

Wychodzimy z założenia, że Walentynki powinno się obchodzić każdego dnia. Każdego dnia bowiem należy okazywać sobie miłość. Tandetne serduszka, pluszowe misie itp. nigdy mnie nie interesowały. I mój mąż to wie. Wczoraj jednak mnie zaskoczył. Przyniósł mi bukiet piętnastu tulipanów (kocham te kwiaty!) i Raffaello (mmmmm... pycha!). I powiedział, że zrobił to, bo po pierwsze, wie co lubię, a po drugie - pierwszy raz obchodzimy te Walentynki jako małżeństwo. I choć kolację stanowiły ziemniaki i kotlet, a nie wykwintne danie w restauracji, nigdy bym tego nie zamieniła. 

***

Gdy w mojej rodzinie rodzi się dziecko, niemal zawsze w najbliższym temu wydarzeniu czasie umiera ktoś bliski. To straszne, ale naprawdę tak się u nas dzieje. I niestety - moje dziecko również potwierdzi tę zasadę. Moja babcia zachorowała. I nie ma dla niej ratunku. Nowotwór zaatakował z wielką siłą. Rak płuc, który rozprzestrzenia się niezwykle szybko, nie daje babci szans. Lekarze też rozłożyli ręce. W ciągu dwóch tygodni stała się ona osobą zupełnie inną. A pół roku temu tańczyła na moim weselu. 

Mieszka po sąsiedzku, ale bałam się ją odwiedzić. Pamiętam jej śmiech, jej elegancję. I teraz miałam się zmierzyć z czymś zupełnie innym. Zrobiłam to jednak i nie żałuję. Widziałam tę radość, kiedy z nią rozmawiałam. Nieustannie pytała o mojego męża, którego szczerze polubiła. I wybierzemy się do niej razem w niedzielę lub poniedziałek. Z nowymi zdjęciami Janka. Proszę Boga, żeby, jeśli taka jest Jego wola, pozwolił jej wziąć swojego pierwszego prawnuka na ręce. Prawnuka, który imię nosić będzie po jej mężu. Proszę, aby spojrzała mu w oczy, złapała za rączki i przytuliła. Tak jak nas kiedyś. 

Babcia nie wie, że jej stan jest tak poważny. Lekarz zalecił, aby jej tego nie mówić. Ma opiekę, otaczają ją sami bliscy. I jest spokojna. Gdyby znała całą prawdę, poddałaby się. 
Ja też prawdy nie znałam. O tym, że babcia jest w szpitalu dowiedziałam się przypadkiem! Rodzice i brat oszczędzali mi wszystkiego. Zapomnieli jednak o jednym - dobrych kilkanaście miesięcy pracowałam na portalu medycznym. Tematykę onkologiczną poznałam. Podręcznik Kordka znam i przeczytałam go niemal w całości. Wczoraj wybrałam się do cioci, która na moją prośbę powiedziała mi wszystko. I jestem spokojniejsza, choć prawda jest okrutna. Wiem jednak, co nas czeka. I pozostaje mi zaufać. On wie, co robi.

czwartek, 7 lutego 2013

Polowanie

Na butelkę się zdecydowałam. Wygrał Avent. Czekam teraz na przesyłkę ;-) Udało mi się kupić butelkę za 16 zł (125 ml), co wydaje mi się dobrą ceną. 

Mąż był w delegacji. Krótkiej, ale czekała mnie noc bez niego. Spakowałam się więc i pojechałam do dziadków na wieś. Tam czuć już wiosnę. Babcia wkłada już do ziemi "ziarenka" papryki, pomidorów. Powoli zaczyna myśleć o innych warzywach. I to słońce, które wysyła naprawdę ciepłe promienie! Przy okazji odwiedziłam koleżankę, która obdarowała nas ogromną ilością ubranek. I dzisiaj, gdy je przeglądałam i segregowałam (jednak jeszcze nie podliczyłam całości) doszłam do wniosku, że będę musiała się opamiętać i naprawdę nic już więcej nie kupować. W przyszłym tygodniu usiądę, policzę, posprawdzam, ile czego i w jakim rozmiarze mam. I będę się trzymała z dala od sklepów z ubrankami dla niemowląt. Czas na inne zakupy. A wiele jeszcze zostało. I z tym jednak sobie poradzimy. Tak wielu ludzi dookoła nam pomaga.

Dziecko moje wydaje się być mniej aktywne. Wydaje mi się, że zmieniło pozycję. Kopnie raz na jakiś czas, wieczorem puści serię do taty i w nocy (ale to czasami!) się pokręci. Trochę mnie to martwi, ale każdy mówi, że to normalne. Aktywność dziecka w łonie matki się zmienia: raz jest większa, raz mniejsza. Grunt, że jest. A sprawdzam to obsesyjnie.

Dziś przez niemal wszystkie przypadki odmieniamy słowo "pączek". Ja kilka ich zjadłam (nie powiem ile). Lubię tę słodkości ;-) A jutro słodkość zostanie obrzydzona. Oto wybieram się na zbadanie poziomu glukozy. I chlup! 


piątek, 1 lutego 2013

Butelka idealna

Moje zakupy dla Janka stanęły w miejscu. Kupiłam jedynie Oilatum, z którego korzystać będę i ja, i nasz synek. Od lat choruję na atopowe zapalenie skóry. Wierzę, że Janka to ominie, choć ryzyko jest. Stąd też muszę szczególnie zadbać o jego skórkę. Tylko jak? Co wybrać? Jakie kosmetyki kupić, a z jakich zrezygnować?


Dziś jednak o butelkach. Mam zamiar karmić piersią, niemniej butelkę mieć musimy. Tylko jaką? Szklaną, plastikową, z zaworkiem? Na rynku jest wybór tak wielki, że trudno się zdecydować. I dlatego piszę tę notkę. Pomóżcie mi, drogie mamy i przyszłe mamy! W mojej rodzinie ostatnia butelka kupowana była blisko 10 lat temu. Od tego czasu minęły lata świetlne. Potrzebuję "świeżej krwi" ;-)
Moje typy to:

Butelka z serii Natural Philips Avent 


Opinie mam:
- wygodna,
- łatwa w utrzymaniu czystości,

- zaawansowany system antykolkowy z innowacyjnym, podwójnym zaworem,
- ma ergonomiczny kształt,
- bez bisfenolu A*,

- szeroki (miękki i giętki) smoczek w kształcie piersi.

Dostępna jest pojemność 125 ml i 260 ml.

Butelka Tommee Tippee (model Closer)

Opinie mam:
- wygodna,
- ma szeroki otwór,
- zaworek antykolkowy,
- rurka odpowietrzająca z czujnikiem ciepła,
- bez bisfenolu A*.

Pojemność: 150 ml

Butelka szklana NUK First Choice 


Opinie mam:
- silikonowy smoczek,
- łatwa w utrzymaniu czystości,
- ma ergonomiczny kształt,
- system odpowietrzania, który reguluje ciśnienie w butelce,
- ciekawa kolorystyka.

Pojemność: 120 ml

Myślałam jeszcze o butelce CANPOL BABIES i CHICCO (butelka szklana). 

A Wy co o tym sądzicie? Jakie butelki sprawdziły się u Waszych Maluszków? Jaka pojemność jest najwłaściwsza? 




*Zdjęcia butelek pochodzą z sklepu internetowego MamaBebe.